Śmierć naszego rodaka na autostradzie pod Calais była ukoronowaniem działań prowadzonych przez bandy najeźdźców w pobliżu tego portowego miasta we Francji. Okazuje się, że identyczne zachowania, które doprowadziły do śmierci polskiego kierowcy miały miejsce wcześniej i dotknęły również Polaków. Do niebezpiecznego ataku doszło w poniedziałek dzień przed śmiercią kierowcy polskiego busa.
Para Polaków podróżowała autostradą A16, zmierzając w stronę portu w Calais. Ich samochód posuwał się powoli w sznurze podróżujących pojazdów. Nagle na ulicy pojawiła się grupa mężczyzn, którzy zaczęli stukać w szyby. W pewnym momencie jeden z nich wskoczył na maskę samochodu. Następnie ustawili na drodze barykadę z płonącego drzewa.
– Mężczyzna ruchami pistoletu pokazał nam, że mamy otworzyć drzwi, był wściekły. Byliśmy w szoku, ogromny stres o własne życie. Narzeczony zaczął trąbić i ruszać samochodem. Wtedy okazało się, że nie jest ich dziesięciu, tylko stu albo i więcej. Usiłowali nas zatrzymać za wszelką cenę. Jeden z nich rzucił nam się na maskę samochodu. Zwolniliśmy, a kiedy ten wstał – przyspieszyliśmy. Udało nam się ich ominąć i wtedy napotkaliśmy barykadę rozłożoną na dwóch pasach w postaci płonącego drzewa. Widzieliśmy w lusterkach, że biegną za nami. Nie mieliśmy innego wyjścia, ci ludzie byli naprawdę agresywni, musieliśmy przejechać przez płonącą barykadę, uszkadzając tym (samym) samochód. Robiliśmy to w obronie własnego życia – relacjonowała ofiara ataku, która w mailu do TVP Info przedstawiła się imieniem Marta.
Według relacji kobiety, gdy poszkodowanym udało się dotrzeć do portu, francuska policja niespecjalnie przejęła się ich apelami o pomoc. Funkcjonariusze przyznali, że tego typu zgłoszenia przyjmują niemal każdego dnia i nic nie mogą z tym zrobić.
Polska ambasada w Paryżu, z którą skontaktowali się poszkodowani, skierowała ich do prawnika, który ma pomóc w pociągnięciu do odpowiedzialności osobę, odpowiedzialną tego dnia za bezpieczeństwo w Calais. – Musimy jeździć do pracy i z czegoś żyć. Mam nadzieję, że otrzymamy jakieś odszkodowanie. Następnego dnia zginął na tej trasie człowiek i mogliśmy to być my. Mam nadzieję, że to będzie nauczka dla strony francuskiej, bo mógł to być każdy – mówi pani Marta.
Jak dotąd żaden prawnik nie chce podjąć się tej sprawy.
Swoją drogą warto zwrócić uwagę na dwa szczegóły. Po pierwsze jeden z mężczyzn usiłujących zatrzymać pojazd był uzbrojony w pistolet. Po drugie policja ani prokuratura, ani żaden prawnik nie są zainteresowani pociągnięciem tematu i pociągnięciem do odpowiedzialności ludzi zaburzających porządek. Opisana sytuacja skojarzyła mi się z wydarzeniami w Polsce w drugiej połowie lat czterdziestych XX wieku, gdzie Rosjanie dopuszczali się różnego typu nadużyć, choć nadużycie to delikatne słowo jeżeli chodzi np. o Obławę Augustowską, i nikt ich za to nie karał. Sprawami nie była zainteresowana ani Milicja, ani Urząd Bezpieczeństwa, ani służby wojskowe, ani prokuratura.
Tego typu bezkarność to przywilej NAJEŹDŹCÓW, którzy po zdobyciu kraju mogą bez żadnych konsekwencji kraść, mordować i gwałcić. Natomiast paraliż organów państwowych pokazuje tylko teoretyczność struktur państwa francuskiego w starciu ze zdesperowaną i nie mającą nic do stracenia, a wszystko do zyskania islamską demograficzną armią inwazyjną.
na podstawie: http://www.pch24.pl/uchodzcy-zaatakowali-polakow-w-calais–dramatyczna-relacja-ofiar,52541,i.html