Miałem dziś napisać tekst o tym, że nasze państwo jest pośrednikiem na rynku antykwarycznym, ale temat ten musi poczekać.
Oto bowiem zajrzałem na twitter, a tam, z samego rana pojawiło się kilka wpisów zawierających słowa klucze. Dwa razy pojawiło się słowo „inteligencki” a raz słowo „byt”. Oba te wyrazy odnosiły się do dziennikarzy. Dla kogoś, kto nie śledzi tak uważnie mediów i wyskoków obsługi tam zatrudnionej to może nic nie znaczyć, dla mnie jednak znaczy. Oto przed naszymi oczami rozpoczyna się wielki festiwal aspiracji, który jak zwykle zakończy się katastrofą. Piszę – jak zwykle – bo to jest tam pewne jak wschody i zachody słońca.
Wróćmy jednak do naszych wyrazów-kluczy. Słowo inteligencki pojawiło się w felietonie Kłopotowskiego zalinkowanym przez Joannę Lichocką. Kłopotowski napisał, że wyrzuceni z telewizora „nasi” przeszli do konspiracji i stworzyli drugi obieg informacji. To jest kłamstwo tak horrendalne i podłość tak wielka, że szkoda w ogóle gadać. Przypomnijmy jeszcze raz początki blogosfery. Oto w sieci, wzorując się na Stanisławie Michalkiewiczu pojawiły się różne oferty rozmijające się z treścią tego co podawały media. I to się szalenie podobało. Z tych dawnych, wielkich i czytanych, a reprezentujących prawicę blogerów przypomnę tylko Adama Haribu. Kto wie, co się dziś z nim dzieje? Była też oczywiście Kataryna, która okazała się po prostu, moderatorką planu, który doprowadził do powstania blogosfery zinstytucjonalizowanej. Nie wiem jak w szczegółach to przebiegało, ale chyba w ten sposób, że „nasi” usunięci z telewizji znaleźli przytulisko najpierw w salonie24 gdzie produkowali się tak na pół gwizdka, a potem w tych wszystkich prawicowych gazetach, na które nagle znalazły się pieniądze. Ja przypominam, że to za rządów PO powstały „Uważam Rze”, „Do rzeczy” i „W sieci”. To ostatnie pismo wręcz deklarowało na samym początku, że wyrasta wprost z blogosfery. Kiedy więc Kłopotowski pisze, że „nasi” stworzyli drugi obieg to kłamie, bo ten drugi obieg został dla nich przygotowany, po to, żeby mogli weń łagodnie opaść i żeby im się nie stała krzywda. W blogosferze byli też oczywiście prawdziwi blogerzy, którzy od samego początku przeszkadzali „naszym”. To było widać, słychać i czuć. Nie taki był, kurde plan, żeby jakieś nołnejmy, spierały się z Warzechą jak równy z równym. Inaczej to miało wyglądać. No, ale stało się tak, jak się stało. I kiedy Kłopotowski dziś pisze o tym drugim obiegu, a linkuje to posłanka Lichocka, to dla mnie jest to czytelny komunikat, że oni będą próbowali unieważnić blogosferę. Jeszcze nie wiadomo jak to zrobią, ale próbować będą na pewno. Murzyn zrobił swoje, murzyn może odejść. Powtórzę to jeszcze raz – dziennikarze „nasi” i „nienasi”, obojętnie ile jadu na siebie wyleją, zawsze będą grali do tej samej bramki. I wyklinanie tych „nienaszych” przez Lichocką z mównicy sejmowej niczego tu nie zmienia.
W tekście Kłopotowskiego zalinkowany jest inny tekst, który redaktor Kłopotowski określa mianem analizy. Dokonał jej bloger Bernard, który nie jest żadnym blogerem, a jedynie implantem wstawionym w blogosferę przez pracowników mediów. Ta analiza polega na tym, by udowodnić, że program Pospieszlaskiego jest bardziej inteligencki niż program Lisa. Kłopotowski sugeruje ponadto, że to ze względu na jakość Pospieszalski nie został przez Dworaka zdjęty z anteny. To jest coś tak horrendalnego, że strach. Jakość jest ostatnią wartością rozważaną przy decyzjach kadrowych. Myślę nawet, że to słowo nie przechodzi nikomu z tych telewizyjnych gangsterów przez gardło. Nie wiem dlaczego Pospieszalski został, a nawet więcej – ja tego wiedzieć nie chcę. Tekst Kłopotowskiego, napisany z tym kombatanckim zaśpiewem, jest zapowiedzią tego co przyniesie przyszłość. Do tej pory mieliśmy biedę, czyli tego całego Lisa i jego chamstwo, a teraz będziemy mieli biedę z nędzą, czyli chamstwo Warzechy plus cały wachlarz aspiracji do „inteligenckości”. Na długo, a być może na zawsze, unieważni ta metoda wiele obszarów zawierających cenne i ważne dla nas wszystkich treści.
Dlaczego ja im nie chcę dać szansy? To proste. Byłem dwa razy w Instytucie Sobieskiego, który nazywany bywa intelektualnym zapleczem PiS. Jedyny dźwięk jaki tam było słychać to ten wydawany przez czajnik z gotującą się wodą. Nie było tam nikogo, poza panią w sekretariacie, jedynie na ścianach wisiały portrety zasłużonych pracowników Instytutu, pod nimi zaś wymienione były ich osiągnięcia. Niestety formuły te nie dają się przetłumaczyć na ludzki język, nie mogę ich więc zacytować. Pomyślałem sobie wczoraj, w kontekście tego co się dzieje teraz u nas, czyli tych targów organizowanych przez valsera w Bytomiu i działalności naszego wydawnictwa, pomyślałem, co by to było, gdybyśmy my z valserem mieli budżet równy połowie tego co ma ten instytut. Zrobilibyśmy cykliczne targi książki w największych miastach, połączone z festiwalem teatralnym, do tego pokazy grup rekonstrukcyjnych i prelekcje różnych ważnych osób, także tych z Instytutu Sobieskiego. I tak przez całe rządy PO, a wszystko transmitowane na YT. Pewnie mielibyśmy jeszcze inne pomysły, ale trudno o nich teraz, na sucho coś mówić. Tam zaś nie wydarzyło się nic poza tym, że Zybertowicz Andrzej wymyślił sobie kołczing patriotyczny, wyśmiany zgodnym chórem przez wszystkich blogerów. I właśnie profesora Zybertowicza dotyczyło słowo „inteligencki” użyte dziś na twitterze po raz drugi. Oto Zybertowicz powiedział z rana w radio, że w Europie może być niebezpiecznie i dlatego PiS będzie dążył do konsolidacji władzy. Na to jeden z komentatorów napisał, że ta wypowiedź jest nieinteligencka. I tu się trzeba zgodzić z komentatorem. Jeśli z rana, 2 stycznia, Zybertowicz zaczyna straszyć Polaków wojną z Niemcami, a do tego dokłada się Zdzisław Krasnodębski, pisząc, że Niemcy zagrażają Europie, to jest to ze wszech miar antyinteligenckie. Jeśli ktoś chce odstręczyć Polaków od PiS powinien bez przerwy mówić o możliwości destabilizacji sytuacji w Europie, nie ważne czy z Niemcami czy z Rosją w roli głównej. A na dodatek powinien jeszcze jak Krasnodębski wykładać na uniwersytecie w Bremie czyli pobierać od Niemców pensję. Jeśli do straszenia wojną dodamy jeszcze „konsolidację władzy” to Rysiek Petru popłynie na tym jak na desce surfingowej przez wszystkie polityczno-medialne atole….Niech żyje kołczing patriotyczny.
Popatrzmy teraz jaki zwód wykonuje w związku ze zbliżającymi się przetasowaniami w mediach, ekipa, która katowała nas swoimi twarzami przez lat osiem. Oto z samego rana ukazuje się tam materiał o dziennikarzu-poecie – Konradzie Krakowiaku, który – ku zaskoczeniu swoich kolegów, chamów i prowokatorów, wydał tomik poezji, a w nim zastanawia się nad najważniejszymi dla człowieka sprawami, dotyczącymi bytu. Słucha też wiatru i potrafi spojrzeć na nas z perspektywy prehistorii. Tomik nazywa się „Lewa strona bytu”. Sam zaś Krakowiak, prezentuje się jak zasłużony w walce z reakcyjnym podziemiem milicjant, który po pracy próbuje opisać swoje życie. Promotorką Krakowiaka jest nie byle kto, bo sama Joanna Szczepkowska, która zakończyła komunizm w Polsce, a teraz pewnie zakończy tam epokę poetyckiej wrażliwości i otworzy ściek, w który raźno wskoczą „nasi” z okrzykiem – huzia na Józia.
Ja zostawiam Wam link do tego poetycznego programu, bo to jest horrendum, którego nie przeskoczy nawet Kłopotowski ze swoim kombatanckim murmurando. To jest coś, z czym zmierzyć musiałby się sam Igor Newerly, kanciarz stulecia, któremu – gdy miał 10 lat – wymknął się wierszyk i poparzył duszę….tak to ujął…naprawdę. No więc Konrad z TVP1 musi się dużo jeszcze uczyć, by dorównać panu Igorowi. Popatrzcie jednak jak się stara
Mamy więc z jednej strony podżegaczy wojennych, którzy chcą swoją powagą wobec zagrożeń kokietować ludzi i tak już ciężko wystraszonych przez media, a z drugiej spryciarzy, którzy uciekają w konwencję „skąd ta wrażliwość”, by zaraz walnąć tamtych znienacka, trzymanym za plecami młotkiem. Patrzmy na to wszystko uważnie i nie dajmy się zwieść pozorom.
Zapraszam na stronę www.coryllus.pl