Zacznę od zasłyszanego dowcipu, ale nie wiem czy go dokładnie zrozumiałem. Chodzi mianowicie o to, że tak zwany prawicowy ekstremizm ma się dobrze i został trwale usankcjonowany od chwili kiedy wypuszczono na wolność Barabasza. Szkoda, że sam tego nie wymyśliłem, ale i tak jest nieźle.
Wczoraj zaś pod moim tekstem o komediantach podpierających walącą się ścianę prawicowego ekstremizmu a la Barabasz ukazał się taki oto komentarz:
Przepraszam,ze zapytam zupełnie nie na temat,ale na prawdę serio, z niewinna wiarą , o krótka odpowiedz. O czym jest bajka a la Coryllus? Dmowski do kosza. Piłsudski do kosza. Powstania do kosza. II RP do kosza. PRL siła rzeczy w ogóle poza orbita. Sieci, niezależna, dorzeczy, Braun etc do kosza …w sumie zostaje chyba tylko Jezus , o którym jeszcze złego nie powiedziano. Może jakiś odnośnik do tego w co wierzy Gospodarz. To tak dla tych co trafiają tutaj z przypadku.
I to jest właśnie coś czego nie rozumiem. Oto za nami 1000 lat historii, opisanej źle, źle rozumianej, historii, z której wyciąga się wnioski fałszywe prowadzące do kolejnych katastrof. Wszystkie karty jakie nam podsuwano w różnych gabinetowych rozgrywkach okazały się fałszywe, dziś zaś pisząc te swoje notki, czy nawet książki nie zbliżamy się przecież na żadną wymierną odległość do polityki prawdziwej. Jesteśmy jak stado baranów, które mają beczeć w tej czy innej tonacji, a do tego, by była ona właściwa potrzebny jest gość z fujarką. I na to przychodzi jakiś Damian, czy może Jurek, już nie pamiętam i pyta mnie: panie Coryllus, a dlaczego pan się nie wsłuchujesz w tę fujarkę, wszak to piękna melodia? I jeszcze Jezusa Chrystusa do tego ambarasu miesza.
Uważam, że demaskacja, nie dokonana bynajmniej przeze mnie, ale znacznie wcześniej przez kogoś innego, demaskacja która ujawniła, że do moderacji nastrojów na tej całej prawicy nie jest już nawet potrzebny ktoś przeżywający autentyczne emocje, ale po prostu aktor, jest demaskacją ostateczną. Teoretycznie wszyscy powinni teraz rzucić swoje narzędzia i uciekać w las ile sił w nogach. Tak się jednak nie dzieje, dlaczego? Bo baran nie może trzymać w rękach narzędzi – powie ktoś – i będzie miał słuszność. Linki, które tu wczoraj wrzucił Tropiciel powinny wszystkim otworzyć oczy, a Grzegorza Brauna skłonić to nieco przytomniejszego spojrzenia za siebie i zredagowania pewnych postulatów. Nie wiem czy ktoś zauważył, ale gdzieś zniknęło kondominium niemiecko-rosyjskie pod żydowskim zarządem komisarycznym, a na jego miejscu pojawiły się memy inne, nie mówię, że ciekawsze, ale inne. Fakt zaś, że ta sama telewizja czy też może quasi telewizja lansuje pana Olszańskiego, Grzegorza Brauna i Stanisława Michalkiewicza, za którymi to panami pojawia się Zawisza Artur najmłodszy kombatant globu, powinno ludziom przywrócić przytomność. Nie przywraca. Czemu? Bo ludzie zawsze, powtarzam, zawsze wybiorą Barabasza. I wynika to nie z tego, że widzą idące za tym jakieś korzyści, ale wprost z tego, że Barabasz jest, jako postać, dostępny dla ich prostych, a gdzie tam prostych – chamskich i prymitywnych emocji. Za swoje zaś emocje każdy się da pokroić, nawet jak początkowo będzie chciał o nich dyskutować i uda, że jest skłonny do weryfikacji pewnych dzikich odruchów, przyjdzie w końcu taki moment, że z tej drogi zawróci i wrzaśnie – Barabasza! Uwolnij nam Barabasza!
Barabasz bowiem, dla ludzi wychowanych na marksistowskiej dialektyce, a tacy stanowią dziś większość tłumu, reprezentuje wartości realne i dające się weryfikować w rzeczywistości dnia codziennego. To jest oczywiście kłamstwo, ale nikt go nie widzi. Ta rzeczywistość bowiem, o której mówię, to nie próba wykonania jakiej pracy naprawdę w czasie rzeczywistym, to nie próba osiągnięcia czegoś w wymiarze realnym, ale dyskusja ze szwagrem przy flaszce, albo wręcz z dyskusja z telewizorem przy tej samej flaszce. I to jest dziś najważniejsza płaszczyzna, do której powinniśmy odnosić wszystkie nasze wpisy. Projekcje tłumu kształtowane w poszczególnych przypadkach przez presję grupy plemiennej wzmocnioną presją mediów. Tylko na tej glebie może wyrosnąć taki chwast jak Olszański, bo on daje szwagrowi argumenty do przedłużania dyskusji, a głównemu bohaterowi powód, żeby skoczyć po kolejną flaszkę. Nic więcej się nie liczy.
A ja nie piję – powie ktoś – i co mi pan zrobisz. To się tylko panu tak zdaje, że pan nie pijesz. Piją dziś wszyscy, piją przez skórę i zarażają się wścieklizną jak ci ludzi w Dolinie Kościeliskiej od lisa, co to o nich Jabłonowski alias Olszański opowiadał.
Jak mogliśmy wczoraj zauważyć pozycja Olszańskiego, jako wyraziciela najszczerszych patriotycznych emocji została obroniona już dawno, zanim zdążyliśmy ją zaatakować. Trwało to długo, ponad 50 minut, ale w końcu prowadzący program o nazwie e-misja osiągnął sukces i wszyscy go oglądający zaczęli zadawać sobie pytanie – ale właściwie o co chodzi, czyż aktor nie może mieć poglądów? Ja nie będę dyskutował o tym czy może czy nie może. Ja się przysłuchałem fragmentom wypowiedzi Olszańskiego. Otóż pan ów gada tekstem wyuczonym, który ktoś mu wcześniej napisał i podsunął. Gada tekstem zerżniętym z naszych blogowych dyskusji, które się tu toczą już szósty, a może i ósmy rok. Powtarza wszystko co było setki razy przemielone i gra nam wszystkim na nosie, bo uwiarygadniają go Braun z Michalkiewiczem i Zawiszą. I popatrzcie jakie to proste – pracujemy tak ciężko tyle lat, na jakiś – powiedzmy sobie szczerze – nędzny wynik. I nagle przychodzi facet, zbiera owoce naszej pracy, ubija je na papkę, wkłada do furażerki i plecie trzy po trzy. Wszyscy zaś ważni, w których wielu z nas wpatruje się jak w obrazek mówi – no tak, no tak, dobrze gada, niech jeszcze się przebierze w coś innego i niech mówi dalej. To jest zupełnie podobne do tego o czym gadaliśmy na blogu coryllusa. Znaczy gość propaguje słuszne idee.
To jest myślenie błędne, on nie propaguje żadnych idei, on działa tak jak Sumliński przyłapany na kradzieży i jak burmistrz Błonia przyłapany na seksie z wnuczką – mówi nam prosto w oczy – dziękuję państwu, że państwo są zainteresowani moją osobą, o nic wszak więcej nie chodzi, tylko o to, byście tu stali i gapili się na mnie wierząc, że moje intencje są szczere. Nawet jeśli się zorientujecie, że was wkręcam, nic nie powiecie, bo jest już za późno, straciliście intelektualne dziewictwo, uwierzyliście w Barabasza, nie w tego drugiego, którego jutro zamordują na krzyżu. Uwierzyliście w Barabasza i jedyne co możecie, to udać się do domostw waszych z lekkim uśmiechem skrępowania na ustach, który usprawiedliwić ma waszą słabość i co tu dużo gadać tępotę.
Ja nie wierzę w Barabasza. Mowy nie ma żebym uwierzył i jak ktoś podjedzie do mnie i zacznie argumentować za Barabaszem musi się liczyć z najgorszym. Mówię to dziś, wprost, żeby nie było potem pretensji.
Gabriel Maciejewski Coryllus
źródło: coryllus.pl