Jak już wszyscy pewnie wiedzą do Polski zostaną sprowadzone zwłoki pułkownika Ignacego Matuszewskiego, ministra skarbu II RP. Ja przez długi czas miałem swoistą obsesję na punkcie Matuszewskiego i co jakiś czas pytałem Sławomira Cenckiewicza kiedy dokończy pisać jego biografię, którą ponoć zaczął 6 lat temu. Dziś sądzę, że żadna biografia nie została w ogóle zaczęta, ale pomyślano ją jako ukoronowanie pewnego procesu. Pewnie więc zostanie w końcu wydana, nie wiadomo tylko kiedy. Nie chce mi się bowiem wierzyć, że pomysł, ze sprowadzeniem zwłok zrodził się w czyjejś głowie wczoraj, a jutro zostanie przeprowadzony.
Matuszewski był postacią kontrowersyjną, brawurową i potrafiącą niejednego zaskoczyć. Jego najważniejszy wyczyn – wywiezienie polskiego złota na Bliski Wschód, co opisane zostało w tysiącznych artykułach i esejach, w tym również w moim tekście zamieszczonym w I tomie Baśni jak niedźwiedź, rozbudza do dziś wyobraźnię wielu ludzi. Grzegorz Braun w filmie „New Poland” przedstawia postać Matuszewskiego niezwykle plastycznie, słyszymy głos pułkownika, głos pełen niezgody na rzeczywistość powojenną i widzimy jego więcej niż skromny grób na jednym z nowojorskich cmentarzy. Grzegorz Braun zrobił ten film dawno temu i dziś pewnie zrobiłby go inaczej. Tak myślę. Nie odpuściłby tak łatwo okoliczności śmierci pułkownika, na rzecz dywagacji, dość oczywistych i trywialnych o powojennym, jałtańskim porządku. Matuszewski, mężczyzna silny i zdrowy, zmarł w sierpniu 1946 roku, akurat w czasie kiedy wszystkie ponure, krępujące kraj na wiele lat okoliczności zostały przyklepane. I trudno doprawdy nie pomyśleć sobie o tym, że został zlikwidowany. Ja polecam wszystkim film Brauna, bo tam dokładnie widać kto z polskiej emigracji był w USA traktowany dobrze, a kto źle. Otóż dobrze traktowani byli Bolesław Gebert i Oskar Lange, (jeden działacz związkowy, agent NKWD, drugi zaś ambasador PRL), a źle był traktowany przedstawiciel legalnych władza Polski Ignacy Matuszewski. I nie ma co się tutaj rozwodzić na różnymi subtelnościami. Fakty mówią za siebie. Gebert i Lange, dwaj komuniści, agitatorzy, działacze najbardziej ponurych organizacji jakie powstały kiedykolwiek na planecie Ziemia wyjeżdżają sobie z USA do Polski, po to by tu robić politykę, publicystykę czy co tam jeszcze, a następnie spocząć w Alei Zasłużonych. Moje pytanie na dziś brzmi – czy w związku z przeniesieniem do Polski szczątków pułkownika Matuszewskiego, szczątki Langego i Geberta zostaną z równą pieczołowitością i szacunkiem przeniesione z tejże Alei i złożone na jakimś zwykłym cmentarzu? To jest moim zdaniem ważny kontekst tego wydarzenia, bo wymienieni ludzie zwalczali Matuszewskiego na emigracji, a nie jest wykluczone, że próbowali doprowadzić do jego śmierci. Jak widzimy – sześć lat marudzenia o biografii nad uchem Cenckiewicza Sławomira – sprawa nie jest łatwa. Nie ma bowiem jeszcze książki, a szczątki pułkownika zostaną ekshumowane dopiero w tym roku. Jak będzie legendowana ta uroczystość i w jaką kolejną schizofrenię historyczną nas wpędzi? Ja nie mogę nie zadać tych pytań, bo to są kwestie kluczowe i dotyczą tego co się uważa, a czego się nie uważa za Polskę. Ktoś mi tu zaraz powie, że niepotrzebnie się czepiam, bo chodzi w końcu tylko o upamiętnienie człowieka zasłużonego i oddanie mu należnego hołdu. Otóż właśnie nie, w przypadku Matuszewskiego chodzi dokładnie o coś innego, o określenie co jest, a co nie jest Polską. Ja jestem oczwywiście zwolennikiem sprowadzenia tych biednych szczątków do kraju i pochowania ich z należnymi honorami. Nie wiem tylko gdzie one zostaną złożone i to mnie trochę martwi. Konkretnie zaś chodzi mi o to, w jakiej odległości od Langego i Geberta.
Jestem więcej niż pewien, że dwaj wymienieni przeze mnie panowie zostaną na swoich miejscach, a „ludziom coś się powie”. Jestem pewien, że będziemy mieli teraz zasłużonych z różnych opcji i każdy potomek zasłużonego będzie mógł odprawiać sobie swoją prywatną dewocję bez przeszkód. My jednak, my zwani przez niektórych, zwykłymi, prostymi ludźmi, nadal nie będziemy rozumieć, co jest, a co nie jest Polską. Dla wielu bowiem oczywiste jest, że skoro kawałkiem Polski jest Matuszewski, to siłą rzeczy nie może nią być ani Gebert, ani Lange. Hola – zawoła ktoś – a ten ostatni niby dlaczego nie? Przecież on był kolegą partyjnym Matuszewskiego! Należał do PPS w najbardziej bojowych latach, a do tego wywodził się nie z plebsu wcale, ale był synem kupca. No dobrze a czyim synem był sam Ignacy Matuszewski? O, rodzina to wielce zasłużona, dziadek był w Powstaniu Styczniowym, a ojciec, również Ignacy, był działaczem pozytywistycznym, redaktorem różnych ważnych periodyków (sprawdźcie przez kogo finansowanych). Był też znawcą i wielbicielem okultyzmu i lubił sobie popatrzeć na wyczyny Eusapii Palladino, kiedy ją Ochorowicz sprowadzał do Warszawy. Sprowadźmy więc to wszystko do wspólnego mianownika, nie przejmując się okrzykami oburzenia. Mamy kupiectwo i okultyzm. Co tworzą te dwie jakości jeśli połączyć je w jedno? Herezję, to jasne. Starą, dobrą, średniowieczną herezję. Już kiedyś daliśmy tutaj zwięzłą definicję herezji w wersji dla maluczkich – rozwiązłość + ciężka praca – sakramenty. Tak to wygląda od strony tych co pracują dla herezji od świtu do nocy. Dziś nowa definicja, dla tych, którzy tym urządzeniem kierują – kupiectwo lub jak kto woli bank + dziwne i zaskakujące rytuały = herezja w wersji dla szefów.
Jak widzimy mój postulat, by usunąć Langego z Alei Żasłużonych był przedwczesny i postawiony bez zrozumienia sytuacji. Teraz jednak, kiedy już tę sytuację zrozumieliśmy, możemy zasiąść przed telewizorami i popatrzeć jak sprowadzają te szczątki i jak je chowają z honorami. Niewielu jednak zrozumie dlaczego film Brauna nosił przy tym wszystkim tytuł ‚New Poland”, kiedy dwaj jego główni bohaterowie, w dodatku oponenci wywodzili się z tej samej organizacji. No, ale ich drogi się rozeszły do cholery, polityczne drogi….No niby tak….Powtórzmy więc – na co liczył przedstawiciel legalnego rządu Polski w USA pułkownik Matuszewski? Na pomoc USA i innych krajów wolnego świata. Czy się jej doczekał? Nie. Komu w tym czasie pomagał ten wolny świat? Langemu i Gebertowi, to jasne. Czy było to dla kogokolwiek tajemnicą? Oczywiście, że nie. Jak się czuł w takich okolicznościach Ignacy Matuszewski? Przypuszczam, że podle, ale co miał zrobić. W filmie Brauna tego nie widzimy i nie wiemy co myślał Matuszewski o swoim byłym, pratyjnym koledze Oskarze Lange. Może dowiemy się czegoś na ten temat z biografii, którą napisze Cenckiewicz…że co? Że nie napisze? Ja też tak myślę….Sam nie wiem dlaczego. Myślę, też, że tego Matuszewskiego pochowają chyłkiem i nawet nie wyjaśnią nikomu kim on był. Lange zaś i Gebert pozostaną na swoich miejsach, tak żeby każdy młody człowiek w Polsce, który zechce interesować się historią nie miał żadnej możliwości dobrego wyboru. Żeby miał zryty beret i myśli pokręcone, żeby nie umiał odpowiedzieć sobie na pytanie co jest, a co nie jest Polską.
Na tym kończę. Przypominam, że do 27 lipca trwa w naszym sklepie www.coryllus.pl promocja niektórych tytułów, w tym angielskiej wersji Świętego królestwa, promocja wymyszona okolicznościami, o czym pisałem wczoraj.
Jak co dzień umieszczam tu jeszcze nagrania z Bytomia. Oto najnowsze – wywiad z Leszkiem Żebrowskim