Szeroko nagłaśniała prasa polskojęzyczna głównego nurtu dezinformacji, jak wielkim sukcesem pani Beaty Małeckiej-Libery było doprowadzenie do uchwalenia ustawy o tzw. Zdrowiu Powszechnym. Czy naprawdę mamy się z czego cieszyć?
Czy raczej jest to tylko i wyłącznie fałszywa flaga, mająca zamaskować wypływ pieniędzy z centralnego worka i przykryć działania szkodliwe dla społeczeństwa?
Poniżej spróbuję rozłożyć to na czynniki pierwsze.
Przede wszystkim, jak powstaje budżet tzw. prozdrowotny? W bardzo prosty sposób: grupa aktorów sceny politycznej uchwala wysokość składki, jaką musi płacić każdy obywatel. Jak możesz się przekonać sam, Szanowny Czytelniku, ani przed wpłaceniem, ani tym bardziej po wpłaceniu, nie masz żadnych możliwości decydowania, co za te pieniądze możesz dostać. Czyli jest to nakładany na Ciebie podatek bezzwrotny.
Nigdy i nigdzie żadna grupa trzymająca władzę nie rozliczyła się z tych przymusowo pobieranych pieniędzy. Nie podano, czy możesz oczekiwać tylko założenia gipsu po złamaniu nogi, czy też na przykład operacji wyrostka.
Do 1990 roku podatki zdrowotne wystarczały na funkcjonowanie pomocy medycznej. Nie było żadnych limitów przyjęć do szpitali i jak lekarz zdecydował o konieczności przyjęcia, to chory był zawsze przyjmowany.
Dlaczego są obecnie limity przyjęć, czy badań specjalistycznych?
To proste, jest to dobry sposób na wyłudzanie dodatkowych pieniędzy. Przed laty pewien agent udowodnił, że aktorzy sceny politycznej dążą do prywatyzacji służby zdrowia i już się podzielili przychodniami i szpitalami. Co prawda ta pani rzewnymi łzami zapewniała, że nic takiego nie nastąpi, ale widzimy, że Platforma zwana Obywatelską [przypomnę że założona przez 3 tenorów z wojskowych służb specjalnych] spokojnie „sprywatyzowała” znaczną część zarówno przychodni, jak i szpitali w okresie minionych 5-6 lat.
Pojęcie sprywatyzowała specjalnie zaznaczyłem w cudzysłowie, ponieważ okres minionego ćwierćwiecza wykazał, że to inna nazwa na przejmowanie przez grupy trzymające władzę majątku, zwanego dawniej narodowym.
Trzymający monopol, czyli finanse, może dowolnie kontrolować jakość oferowanych usług medycznych.
Od 1990 roku przyjmujemy bezmyślnie jako naród, a celowo jako grupy trzymające władzę, amerykański system medyczny. Jest to, jak go nazywają sami Amerykanie, system faszystowski, czyli wszechmocy państwa nad obywatelem. Amerykanie zawsze mieli kłopoty z nauką, ponieważ już sto lat wcześniej został ten system dokładnie opisany przez prof. Feliksa Konecznego, jako mieszanka cywilizacji bizantyjskiej z azjatycką.
Czyli typowy system wodzowski.
Rząd dobiera sobie ludzi, którzy w zamian za nominację np. profesorską uzasadniają decyzje polityczne. Nigdy nie było tak, jak twierdzą to niektórzy, na przykład p. Michalkiewicz, czy prof. Wolniewicz, że to jakaś idea, czy prawa historii wprowadziły takie, a nie inne zasady. Zawsze można ustalić grupy osób, które dysponują prawdziwa władzą w danym okresie i posiadającą prawdziwe pieniądze, mogące zdemoralizować 99% ludzi. Najczęściej znajdują się one poza granicami naszego nieszczęśliwego kraju [Michalkiewicz]
Podam przykład. W minionym okresie NFZ wydawał setki milionów na programy profilaktyczne, na przykład na mammografie u kobiet, szczepienia dzieci, zdjęcia rentgenowskie itd.
Badania przeprowadzone w krajach zachodnich wykazały tymczasem bezdyskusyjnie, że mammografia przynosi większe straty na zdrowiu kobiet, aniżeli zyski z wykrycia nowotworu.
Szczepienia dzieci są tragiczną wypadkową chciwości i nieuctwa. Jest to łatwy pieniądz, bez żadnych konsekwencji prawnych w przypadku powikłań.
Zdjęcia rentgenowskie takie jak tomografia komputerowa – TK, to jest dopuszczalna 5-letnia dawka promieniowania jonizującego. A nasi koryfeusze medycyny potrafią zlecić kilka badań w okresie roku, czyli 4 – 5 krotnie przekraczają dopuszczalną roczną dawkę, co powoduje indukcje kolejnych nowotworów.
Proszę, zadaj kierującemu na badanie proste pytanie: jaka jest dawka przy TK. Zdziwisz się odpowiedziami!
I co najciekawsze, rzekome kontrole NFZ nie widzą w tym nic złego. Wielokrotnie spotykałem się z chorymi mającymi po 4 – 6 badań TK w okresie roku i nadal nie posiadających rozpoznania choroby. A dostał taki chory 25-letnią dopuszczalną dawkę w okresie jednego roku.
Albo u kobiety z dolegliwościami ze strony przewodu pokarmowego wykonywano kilkakrotnie gastroskopię i rektoskopię oraz USG i TK jamy brzusznej, a wystarczyło zadać kilka prostych pytań dotyczących kupki.
Ten system opieki zdrowotnej wprowadzono w USA na początku lat 80. ubiegłego wieku. Spowodował on wzrost wydatków na opiekę zdrowotną z 50 miliardów dolarów, do ponad 250 miliardów.
W tym okresie, pomimo faktu, że USA wydaje na zdrowie więcej, aniżeli pozostałe kraje razem wzięte, wszelkie współczynniki tzw. Zdrowia Publicznego uległy obniżeniu. Współczynnik umieralności niemowląt w USA „tak się obniżył”, że to państwo, mocarstwo atomowe i kosmiczne, spadło na ostatnie miejsce wśród 14 najbardziej rozwiniętych krajów świata.
Stwierdzono nadumieralność białych kobiet.
Ale jednocześnie chwalą się największą liczbą szczepionek aplikowanych małym dzieciom i efektem zdrowotnym, tj. pierwszym miejscem po względem dzieci z autyzmem. Już 1 na 68 porodów to dziecko z autyzmem, czyli wymaga pomocy osób trzecich. Przy tej liczbie szczepionek i tym tempie wzrostu zachorowań na autyzm eksperci szacują, że do 2025 roku co 10. dziecko będzie miało autyzm.
Pomimo takich jasnych i bezdyskusyjnych dowodów głupoty tego systemu, w Polsce tzw. partie, czyli grupy trzymające władzę, zrobiły wszystko, aby go wprowadzić jeszcze przed wyborami.
A bieda w kraju aż piszczy.
Jak podał GUS w 2014 roku, już 2.8 miliona ludzi żyje w skrajnym ubóstwie, a ich wydatki nie przekraczają minimum egzystencji.
Poniżej poziomu egzystencji żyło aż 27% gospodarstw z 4, lub większą ilością dzieci.
Przypomnę, że wskaźnik dzietności kobiet w Polsce spadł już dawno do poziomu 1.32, czyli poziomu uniemożliwiającego istnienie narodu.
W okresie 3 pokoleń, czyli około 75 lat, naród ten zostanie wymazany z mapy. Pisałem o tym, po raz pierwszy w 1980 roku, kiedy to wydawało się…, a powtórzyłem przed ponad 10 laty w artykule pt. „Czy Polacy są już Etruskami”.
Zasięg ubóstwa wśród dzieci i młodzieży do 18. roku życia wynosi około 10%, a osoby w tym wieku stanowiły prawie 1/3 populacji zagrożonej skrajnym ubóstwem.
Już w 15% rodzin co najmniej jedna osoba była bezrobotna. Mieszkańcy wsi stanowią 60% osób żyjących w skrajnym ubóstwie. Nie mają więc żadnej szansy na poprawę swego losu.
Jaki związek ma tak chwalona ustawa o Zdrowiu Publicznym z ubóstwem? Bezpośredni.
Każda akcja wyprowadzania pieniędzy z koszyka świadczeń działa na szkodę społeczeństwa, czyli podatnika. System edukacji uległ takiemu obniżeniu, że zlikwidowano możliwość kojarzenia różnych danych przez młodego człowieka. System testowy bezmyślny z punktu widzenia edukacji, a celowy w ogłupianiu ludności, wprowadzony został specjalnie dla ułatwienia wychowywania Biologicznych Robotów.
Proszę pomyśl, jeżeli następuje jakieś odkrycie, to do decydentów teoretycznie dociera taka informacja po 20 – 30 latach.
Ale w praktyce wygląda to zupełnie inaczej. Powołano w Polsce urząd zwany Głównym Inspektorem Sanitarnym, czyli instytucję dbającą o stan sanitarny, ale pomimo faktu, że Chińczycy wynaleźli jakieś 1000 lat temu ręczniki papierowe – jednorazowe – do suszenia pośladków po wymyciu, po defekacji, to w Polsce nadal, jak za przysłowiowego króla Ćwieczka, zamiast umycia pośladków, rozmazuje się resztki nieczystości po skórze.
Koszt zamontowania takiego ruchomego bidetu to około 50 złotych na ubikację. A GIS wymyśla przepisy na wysokość kafelek w ubikacjach, szerokość płytek i tym podobne bzdury, a w ogóle od ćwierć wieku [poprzedni okres kałmucki pozostawiam bez komentarza], nie może stworzyć ustawy, czy przepisów dotyczących elementarnej higieny co najmniej w szpitalach, przychodniach, szkołach, domach starców itp pomieszczeniach.
Za to w okresie paru miesięcy stworzył ustawę ułatwiającą przymus sprzedaży szczepionek pod fałszywa flagą, twierdząc publicznie, że to dla dobra społeczeństwa i zdrowia publicznego.
Działania GIS nie mają nic wspólnego ze zdrowiem publicznym, a są maskowaniem wyprowadzania pieniędzy z kasy państwowej. Przykładem wyprowadzenia 50 milionów złotych w 2007 roku była fałszywka o rzekomej epidemii ptasiej grypy i ten cały cyrk medialny.
Podobną fałszywką była telewizyjna epidemia świńskiej grypy.
Poniżej przytoczę dane z publikacji dr Tatjany Obukanowicz, doktora immunologii z prestiżowych uniwersytetów USA [doktorat z immunologii Uniwersytetu Rockefellera w Nowym Jorku, habilitacja uzyskana w Harward Medical School, praca na Uniwersytecie Stanford w Kalifornii]. Nie musi się więc niczego wstydzić i na pewno trzeba brać poważnie jej tezy.
Dr T.O. twierdzi:
1. Inaktywowana szczepionka przeciwko Polio IPV nie zapobiega przenoszeniu wirusa. Poprzednia szczepionka OPV doustna zapobiegała, ale została wycofana ze względu na bezpieczeństwo dzieci, licznie występujące powikłania i zastąpiona IPV.
Tak wiec nie ma ta szczepionka żadnego znaczenia dla zapobiegania zachorowaniom w przestrzeni publicznej.
Dodatkowo można przytoczyć epidemię poszczepienną w Indiach 2011/12, gdzie po szczepieniu zachorowało ponad 41 700 dzieci [inne źródła podają ponad 61 500] i akcje musiano przerwać po zastrzeleniu przez zrozpaczonych rodziców kilku popychaczy szczepień. Przypomnę, przed szczepieniami w Indiach, tj. na około miliard trzysta milionów ludzi, na polio chorowało około 200 dzieci rocznie.
2. Tężec nie jest chorobą zakaźną. Zakazić się można poprzez indywidualne skaleczenie. Ale dane statystyczne jednoznacznie udowadniają, że na przykład w okresie I Wojny Światowej Armia Amerykańska na 5 milionów żołnierzy, miała jeden milion rannych. Na tężec w tych strasznych warunkach wojny okopowej, błoto, kał, szczury itd. zachorowało tylko koło 70 osób.
Wymuszanie więc szczepionki DiTerTe u niemowlaków nie ma żadnego znaczenia w przestrzeni publicznej. Mało tego, jest to bezmyślne opieranie się na danych z lat 40. ubiegłego wieku, otrzymanych z Nowej Gwinei. W plemionach Aborygenów kobieta rodząca udawała się w krzaki sama i odcina pępowinę kawałkiem metalu, szkła itd. Bezmyślne przeniesienie tej obserwacji do krajów europejskich, czy Ameryki, świadczy właśnie o poziomie merytorycznym osób trzymających władzę,
3. W tej samej szczepionce występuje błonica. Szczepionka nie zapobiega kolonizacji i przenoszeniu C. diphtheriae pomiędzy ludźmi. Nie ma więc żadnego znaczenia w epidemiologii Zdrowia Publicznego.
4. Krztusiec, wprowadzona od 1990 roku szczepionka skojarzona DTaP, obecnie używana, spowodowała odrodzenie się epidemii kokluszu. Obserwowane w ostatnim okresie lokalne epidemie kokluszu występują u dzieci szczepionych prawidłowo. Szczepionka nie jest zdolna do zapobiegania kolonizacji i przekazywania bakterii. FDA wydała w związku z tym specjalne ostrzeżenie. Nie ma więc także znaczenia dla zdrowia publicznego.
5. Jak ujawniło to spotkanie Rady Doradców Naukowych CDC w 2013 roku, ludzie szczepieni po zetknięciu się ponownie z bakterią ciężej chorują, aniżeli ludzie nie szczepieni.
6. Szczepienie przeciwko H influenze – HiB jest bez sensu, ponieważ obejmuje tylko typ b. i tak praktycznie tylko może ewentualnie spowodować zmniejszenie objawów choroby.
Wprowadzenie tej szczepionki spowodowało natomiast przesunięcie częstotliwości zachorowań na inne typy, aż do f. Typy te powodują chorobę inwazyjną oraz większe nasilenie objawów, szczególnie u dorosłych. Okazało się, że populacja ogólna jest bardziej podatna na choroby inwazyjne, aniżeli to było przed rozpoczęciem szczepień przeciw HiB.
7. Szczepienie przeciwko WZW B, tak wymuszane w POlsce już w pierwszym dniu po urodzeniu. WZW B nie rozprzestrzenia się w warunkach społecznych, szczególnie wśród dzieci, ponieważ rozpowszechnia się drogą płciową ewentualnie krwi. Trudno więc uzasadnić podawanie jej niemowlakowi. Ale tzw. polscy eksperci twierdzą inaczej, czyli seks z niemowlakami jest wskazany i dlatego szczepią. Nie wpływa więc ta szczepionka na bezpieczeństwo przestrzeni społecznej. O idiotyzmie szczepienia przeciwko WZW B świadczy najlepiej fakt, że nikt przed szczepieniem nie wykonuje ani matce ani dziecku badań wirusologicznych. Czyli nie bada się faktu, czy posiadają już przeciwciała, czy nie. Badań nie wykonuje się w związku z kosztami. Lepiej szczepić i zarabiać. Natomiast mądrzy inaczej wprowadzają zakaz wpuszczania do szkół dzieci nieszczepionych, a jednocześnie pozwalają na chodzenie do szkół nosicielom wirusa WZW B. Sam więc widzisz Dobry Człowieku, jak to pod pretekstem rzekomego zdrowia publicznego, resort wyciąga pieniądze z kasy podatnika.
Podsumowując, osoba, która nie jest szczepiona wymienionymi szczepionkami, nawet teoretycznie, nie może stanowić zagrożenia w przestrzeni publicznej. Szykanowanie jej jest więc tylko i wyłącznie spowodowane chęcią zwiększenia zysków.
Okazuje się ponadto, że dzieci szczepione obciążają dodatkowo budżet służby zdrowia. Dane kanadyjskie pokazują, że jedno na 168 dzieci w okresie do 12 miesięcy po szczepieniu wymaga hospitalizacji. Dzieci nieszczepione nie potrzebują hospitalizacji.
Nie wspominam tutaj o zatruciu dzieci aluminium, czy rtęcią, w ilości przekraczającej kilkanaście tysięcy procent dopuszczalne normy. Nie wspominam o wstrzykiwaniu dzieciom środków powodujących bezpłodność. O braku elementarnej wiedzy w tym zakresie ludzi pracujących w Ministerstwie świadczy wypowiedź wiceministra Neumana w sejmie.
I przykład kolejnej niepotrzebnej śmierci dziecka, zmuszonego do przyjęcia serii szczepionek, z 29 maja 2015 roku, opisany szczegółowo przez Jonathana Bensona.
Elijah Daniel urodził się 4 maja 2007 roku, a zamarł na rękach matki po otrzymaniu tzw. skojarzonej szczepionki zalecanej przez jak najbardziej państwową instytucję, jaką jest CDC. Dany był zupełnie zdrowym dzieckiem, prawidłowo rozwijającym się. Ogłupiana reklamami i namowami matka zgłosiła się na pierwszą serię szczepień w 5.5 miesiącu życia. Niemal natychmiast po szczepieniu pojawiły się problemy z oddychaniem i wysoka gorączka. Daniel został zaszczepiony szczepionką DTaP, WZW B, polio i pneumokokami. Pomimo ewidentnych powikłań, w kilka miesięcy później lekarz zakwalifikował go do następnej serii szczepień. Stan chłopca się zdecydowanie pogorszył. Rozpoznano między innymi astmę. Po kilku miesiącach lekarz pierwszego kontaktu nadal nie widział przeciwwskazań do szczepień i zaaplikował dziecku: MMR, Hib, DTaP. Po przyjściu do domu Dany nic nie chciał jeść, tylko położył się spać. Siedem godzin po szczepieniu zaczął gorączkować. Zlecono podanie paracetamolu. Nazajutrz miał się zgłosić do przychodni, ale to było 4 lipca i przychodnia była zamknięta. Dany zmarł.
Oczywiście w pierwszej wersji nie było mowy o zgonie poszczepiennym. Ale uparta matka zleciała badania toksykologiczne i cytochemiczne, które udowodniły ponad wszelką wątpliwość, że przyczyną zgonu były szczepionki. Badający patolodzy nie mieli żadnych wątpliwości. Więcej: http://www.naturalnews.com/049884_Elijah_Daniel_French_vaccine_damage_pathologists.html# Elijah Daniel French.
A w tym „Wesołym Baraku na Wisłą” matka nie ma żadnych szans na wykonanie podstawowych badań toksykologicznych, czyli pomiaru aluminium, fluoru czy rtęci we krwi.
Jednocześnie, pomimo minięcia wielu miesięcy, żadna Izba Lekarska nie opublikowała powiązań jej zarządów z przemysłem farmaceutycznym
Sam musisz domyśleć się dlaczego, Dobry Człowieku.
- Przypisy: Dr Jerzy Jaśkowski – Kolejna niepotrzebna śmierć po szczepionce
- Fot. za expressilustrowany.pl / wybór zdjęcia wg.pco