Po podwójnym zwycięstwie PiS w ostatnich wyborach zaczęło się od zaskoczenia, potem obserwowaliśmy wyraźne oznaki niezadowolenia, kolejny etap to krzyki i wrzaski, ostatnio mamy do czynienia z głośnym nawoływaniem do przemocy. Tak wygląda spirala agresji nakręcana przez opozycję. Co jest paliwem napędzającym „obrońców demokracji”? Odpowiedź jest zdumiewająco prosta – pieniądze.
Doskonale pokazuje to przykład Fundacji „Rozwoju Demokracji Lokalnej”, w której Radzie Fundatorów zasiada były prezes Trybunału Konstytucyjnego Jerzy Stępień. Sprawozdania finansowe Fundacji dostępne na jej stronie internetowej ujawniają ciekawe pozycje przychodów. Okazuje się, że przychody z tytułu dotacji w latach 2012÷2015 wyglądały następująco:
2012 – 37,385 mln zł
2013 – 39,108 mln zł
2014 – 32,088 mln zł
2015 – 12,011 mln zł (w tym roku PiS przejął ster rządów w Polsce)
Wydatki Fundacji na wynagrodzenia kształtowały się odpowiednio:
2012 – 19,837 mln zł
2013 – 21,014 mln zł
2014 – 20,009 mln zł
2015 – 15,093 mln zł
O tym, kto i ile przekazywał Fundacji można dowiedzieć się z artykułu „Grube miliony dla fundacji Jerzego Stępnia! Zobacz, jak politycy PO i PSL-u przyznawali sowite dotacje”. http://wpolityce.pl/polityka/
Trzeba przyznać, że przyjemnie żyje się przy tak obficie spływającej kasie. Jednak w 2015 roku nastąpił krach i wydatki na wynagrodzenia przerosły wysokość dotacji. Kolejny 2016 rok również musi być posuchą ponieważ były szef Trybunału Konstytucyjnego zaczął nawoływać do obalenia obecnego rządu siłą.
„W tej chwili nie ma już mowy o prawie, liczy się tylko goła siła. Fizyczna. Kto będzie miał więcej za sobą ludzi, kto ich więcej wyprowadzi na ulicę, to ten będzie zwycięzcą.”
Trzeba przyznać, że jak na byłego prezesa Trybunału Konstytucyjnego opinia szokująca.
Jerzemu Stępniowi wtóruje były prezydent Bronisław Komorowski.
„To jest takie towarzystwo, że się cofnie wyłącznie jak dostanie tym cepem prawdy w łeb. Trzeba czasami mieć odwagę i lać się dechą z takimi ludźmi.”
Wyraźnie widać, że brak finansowej kroplówki doprowadza Jerzego Stępnia do ogromnej nerwowości.
Ostatnio młody działacz lewicowy Sławomir Sierakowski w czasie burzliwej radiowej dyskusji na temat finansowania organizacji pozarządowych został doprowadzony do ostateczności. W Poranku TOK FM (24.11.2016), broniąc fundacji i stowarzyszeń przed zarzutami dotyczącymi braku transparentności, wpadł we własne sidła. Przyznał niechcący jak radzi sobie ze zdobywaniem pieniędzy.
„Są bardzo silne ograniczenia dla organizacji pozarządowych w wydatkowaniu środków, na przykład na pensje. To jest bardzo trudno uzyskać. W mojej organizacji pracuje kilkadziesiąt osób i ogromna większość – 90% dotacji, zawsze tak było – pochodzi z zagranicy. To nam zapewnia niezależność w Polsce. I bardzo dobrze, bo Kaczyński nam może skoczyć dzisiaj. Bardzo się z tego cieszę”
— skwitował Sierakowski, dodając że jego organizacji „nie da się zaszkodzić”.
„Prowadząc organizacje pozarządowe od 15 lat doskonale wiem, jak bardzo silne obostrzenia towarzyszą wydatkowaniu środków”
— dodał.
Widać wyraźnie, że za „obrońcami demokracji” stoją naruszone interesy establishmentu lokalnego i zagranicznego. Fundacja Jerzego Stępnia hojnie dotowana przez różne ministerstwa miała za zadanie utrwalanie władzy. Natomiast „Krytyka Polityczna” na czele, której stoi Sławomir Sierakowski reprezentuje w Polsce obce interesy, okazuje się, że interesy Georga Sorosa, a tym samym działa na niekorzyść polskiej racji stanu.
Przypomnijmy – kto płaci ten wymaga, a sprawy Georga Sorosa z całą pewnością nie mają nic wspólnego z dobrem Polski.