piens.pl / Felietony / Będzie jak za Gierka?

Będzie jak za Gierka?

Kiedy w 29 miastach w Polsce, a także w kilku miejscowościach za granicą, z inicjatywy Komitetu Obrony Demokracji, a ściślej – z inicjatywy jego bezpieczniackich pomysło – i mocodawców obchodzony był Dzień Konfidenta, prezes PiS Jarosław Kaczyński grzmiał jak piorun przeciwko „rebelii” godzącej w „suwerenność”, której Prawo i Sprawiedliwość kreowało się jedynym defensorem. Ludzie, jak wiadomo, mają dobrą pamięć, ale krótką i na tym spostrzeżeniu już niejedną polityczną strategię zbudowano. Ale – jak przestrzega poeta – „na tym świecie pełnym złości nigdy nie dość jest przezorności”, więc na wypadek, gdyby ktoś jednak to i owo sobie przypomniał, w sukurs amnezji przychodzi to, co Francuzi wymowni nazywają „emploi”. Jak to pisał kiedyś Antoni Słonimski w felietonie poświęconym zaangażowaniu, do którego nawoływali publicyści partyjni – przed rozpoczęciem nowego sezonu teatralnego, do którejś z warszawskich kawiarni schodzili się aktorzy i czekali na zaangażowanie. Ale nie oczekiwali byle jak, tylko każdy zgodnie ze swoim emploi; amant w pelerynie nerwowo palił papierosa, komik w kraciastej marynarce przymilnie się uśmiechał, amantki sączyły przez słomkę mazagran, ukazując rąbek koronkowej halki i tylko pierwsze naiwne się zmieniały, bo jak długo można grać rolę pierwszej naiwnej? Skoro tedy role zostały rozdane, a emploi ustalone, to nawet jeśli jakaś pamiętliwa Schwein przypomni sobie, że w 2003 roku Anschluss do Unii Europejskiej stręczyła nie tylko Platforma Obywatelska, ale również Prawo i Sprawiedliwość, albo, że 1 kwietnia 2008 roku za ustawą upoważniającą prezydenta do ratyfikowania traktatu lizbońskiego głosowali nie tylko posłowie Platformy Obywatelskiej, ale również wielu posłów Prawa i Sprawiedliwości z prezesem Jarosławem Kaczyńskim na czele – to nawet wtedy nic strasznego jeszcze się nie stanie, bo zawsze można powiedzieć: no tak, i my i oni robiliśmy to samo, ale jeśli dwóch robi to samo, to wcale nie jest to samo. Platforma Obywatelska, jeśli już cokolwiek robi, to robi to z wrodzonej predylekcji do zdrady i zaprzaństwa, podczas gdy Prawo i Sprawiedliwość, jeśli już cokolwiek robi, to robi to z gorącej miłości do ojczyzny i płomiennego patriotyzmu. Słowem – jak mawiano w Hitlerjugend – „czysty typ nordycki i bez mydła jest czysty” i nie zaszkodzi mu nic, nawet Rassenschande.

Bywają jednak sytuacje kłopotliwe, kiedy nawet emploi nie wystarcza. Oto 20 maja br. Sejm 221 głosami Prawa i Sprawiedliwości uchwalił ustawę o Bankowym Funduszu Gwarancyjnym, w której znajduje się między innymi art. 201 ust. 1, zgodnie z którym Bankowy Fundusz Gwarancyjny może „bez zgody właścicieli oraz wierzycieli podmiotu w restrukturyzacji dokonać 1) umorzenia lub konwersji zobowiązań w celu dokapitalizowania podmiotu w restrukturyzacji; 2) umorzenia lub konwersji zobowiązań przenoszonych do instytucji pomostowej w celu wyposażenia jej w fundusze własne; 3) umorzenia lub konwersji zobowiązań przenoszonych w ramach instrumentu wydzielania praw majątkowych; 4) umorzenia zobowiązań w ramach instrumentu przejęcia przedsiębiorstwa.” Ustęp 2 tego artykułu stanowi, że „umorzenie lub konwersja zobowiązań w celu dokapitalizowania podmiotu w restrukturyzacji jest dopuszczalna w przypadku, gdy w jej wyniku podmiot w restrukturyzacji spełni określone odrębnymi przepisami warunki prowadzenia działalności oraz istnieją uzasadnione przesłanki, że w wyniku restrukturyzacji o której mowa w art. 214, osiągnie długoterminowa stabilność finansową.

Co z tego wynika? Ano to, że Sejm przeszedł do porządku nad art. 64 ust. 3 konstytucji, stanowiącym, że „własność może być ograniczona tylko w drodze ustawy I TYLKO W ZAKRESIE, W JAKIM NIE NARUSZA ISTOTY PRAWA WŁASNOŚCI.” (podkr. SM). Umorzenie lub konwersja wierzytelności bez zgody wierzyciela jest naruszeniem istoty prawa własności, do której należy plena in re potestas czyli pełne władztwo nad rzeczą, przysługujące WŁAŚCICIELOWI, z wyłączeniem innych osób. Regulacja te sprzeczna jest również z art. 508 kodeksu cywilnego, który stanowi, że zobowiązanie wygasa, gdy WIERZYCIEL zwalnia dłużnika z długu, a dłużnik zwolnienie przyjmuje. W tej czynności nikt nie może wierzyciela zastąpić i umorzyć wierzytelności w jego imieniu, nawet gdyby bankowi, co to znalazł się w finansowych tarapatach, było to bardzo na rękę. Tymczasem wspomniana ustawa idzie jeszcze dalej, stanowiąc w art. 105 ust. 3, że „prawomocny wyrok sadu administracyjnego stwierdzający wydanie przez Fundusz decyzji z naruszeniem prawa, nie wpływa na ważność czynności prawnych dokonanych na jej podstawie i nie stanowi przeszkody do prowadzenia przez Fundusz działań na jej podstawie, w przypadku gdyby wstrzymanie tych działań stwarzało zagrożenie dla wartości przedsiębiorstwa podmiotu, ciągłości wykonywania zobowiązań, których ochrona jest celem przymusowej restrukturyzacji, stabilności finansowej lub nabytych w dobrej wierze praw osób trzecich, w szczególności osób, które nabyły prawa majątkowe lub przejęły zobowiązania w wyniku decyzji Funduszu o zastosowaniu instrumentów przymusowej restrukturyzacji.

Skąd ta skwapliwość Sejmu do ochrony interesów bankowych nawet kosztem ochrony własności i prawa obywateli do sądu? Okazuje się, że wynika to z konieczności dostosowania polskiego prawa do dyrektyw Unii Europejskiej, a konkretnie – do dyrektywy z 15 maja 2014 roku, bo za opóźnienia w jej implementacji Unia Europejska „surowe głosi kary”. Mamy więc osobliwą sytuację, że za zasłoną spektakularnego sporu o Trybunał Konstytucyjny, gdzie zarówno rząd, jak i prezes Jarosław Kaczyński ma możliwość pokazania całej Polsce, jak to stawia czoło unijnym mandarynom w rodzaju Fransa Timmermansa i broni suwerenności – otóż za zasłoną tego spektaklu rząd pani Beaty Szydło w podskokach realizuje banksterskie dyrektywy. W takiej sytuacji lepiej rozumiemy przyczyny, dla których, mimo gromkich pohukiwań o obronie suwerenności, jakoś nie słychać o uchyleniu podpisanej 24 stycznia 2014 roku przez prezydenta Komorowskiego ustawy nr 1066 o bratniej pomocy. Może ona przydać się jak znalazł, kiedy trzeba będzie konfiskować depozyty i otoczyć banki kordonem żandarmów, chroniących je przed naporem zdesperowanych wierzycieli.

Jakby tego było mało, to na deser warto przytoczyć relację ze spotkania pana wicepremiera Mateusza Morawieckiego z przedsiębiorcami w Gorzowie Wielkopolskim 30 maja br., którą otrzymałem od pana Rafała Z. Pan Rafał podczas tego spotkania zapytał wicepremiera Morawieckiego o szanse przywrócenia ustawy o działalności gospodarczej, autorstwa Mieczysława Wilczka z brzmieniu z 1 stycznia 1989 roku i oto co usłyszał w odpowiedzi. „Pan premier był do bólu szczery. Zwrócił się do zebranych, aby pokazali mu kraj, gdzie wprowadzono podobne, wolnościowe prawo. Dodał, że takie rozwiązanie, jak to, które obowiązywało w Polsce od 1 stycznia 1989 roku, może działać tylko wtedy, gdy zachodzą rewolucyjne zmiany w warunkach „głębokiej transformacji”. Państwo, które musi zaaplikować sobie 70 procent legislacji z zewnątrz, czyli z Brukseli, nie może pozwolić sobie na ustawę o wolności gospodarczej. Poza tym, po 27 latach od ustawy Wilczka, po 12 latach w UE, w Polsce – kontynuował – jest dużo poukładane. Jest gąszcz sprzecznych interesów różnych grup, co wytwarza konflikt, jak w przysłowiu „złapał Kozak Tatarzyna, a Tatarzyn za łeb trzyma”. Ponadto – podkreślił premier – Polska nie może wprowadzić ustawy o działalności gospodarczej, wzorowanej na Wilczku, bo wejdzie w głęboki konflikt z UE. Kończąc odpowiedź na moje pytanie, rzucił optymizmem i zadeklarował: „ale będziemy upraszczać”. Zapewne miał na myśli ulżenie przedsiębiorcom, czy coś w tym guście. Wcześniej mówił o tym, skąd Polska weźmie pieniądze na rozwój gospodarczy. No więc weźmie z nowych kredytów, które zaciągnie w zachodnich bankach. To jest tani pieniądz – zaznaczył – bo w zasadzie nieoprocentowany.

Skoro tak, to lepiej rozumiemy skwapliwość rządu w spełnianiu najskrytszych marzeń banksterów, kosztem ochrony własności, podobnie jak gromkie pokrzykiwania pana prezesa Kaczyńskiego w obronie suwerenności. Tyle naszego, to znaczy – tyle tej całej „suwerenności”, co sobie pokrzyczymy. I na koniec nie mogę oprzeć się przypomnieniu, dlaczego w 2003 roku byłem przeciwko Anschlussowi. Otóż w 1990 roku na zaproszenie UPR przyjechał do Polski prof. Milton Friedman, który spotkał się z parlamentarzystami Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego. Podczas tego spotkania udzielił rady, która i dzisiaj jest aktualna. Polska – mówił – nie powinna naśladować bogatych krajów zachodnich, bo nie jest bogatym krajem zachodnim. Polska powinna naśladować rozwiązania, jakie bogate kraje zachodnie stosowały u siebie, gdy były tak biedne, jak Polska. Święte słowa – ale w następstwie umowy stowarzyszeniowej ze wspólnotami europejskimi, Polska zaczęła dokonywać recepcji tzw. standardów, to znaczy – zachowywać się, jakby była bogatym krajem zachodnim. Warto porównać postępy w recepcji owych „standardów” ze zwiększaniem się corocznych deficytów budżetowych. Zależność bije w oczy.

Toteż w 2003 roku próbowałem przekonywać, że poza Unią też jest życie i jako przykład podawałem m.in. Szwajcarię. Moi oponenci powiadali wówczas, że Szwajcaria to zły przykład, bo to kraj bogaty. – Owszem, bogaty – odpowiadałem – ale przecież nie dlatego, że zapisał się do Unii, tylko z jakichś innych przyczyn, na przykład – że się mądrze rządzi. No to my też spróbujmy mądrze się rządzić, zamiast robić sobie iluzje, ze Unia sypnie złotem i znowu będzie, jak za Gierka. Warto to przypomnieć zwłaszcza dziś, kiedy to w ostatnim referendum Szwajcarzy większością prawie 79 procent głosów odrzucili komunistyczny pomysł wprowadzenia „dochodu gwarantowanego”, czyli 2500 franków miesięcznie „od państwa” dla każdego. U nas – odwrotnie; iluzja zwyciężyła i zwycięża, a deklaracja pana wicepremiera Morawieckiego w Gorzowie pokazuje, że rzeczywiście znowu może być, jak za Gierka – zwłaszcza pod koniec „przerwanej dekady”.

źródło: michalkiewicz.pl

Sprawdź także

Dodatnie i ujemne plusy Brexitu

Ajajajajajajaj! Co to będzie? Panie Cyngielman, pan ruszaj na ratunek Europie, a jak pan nie …

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *