Skala fałszerstw i nieprawidłowości do jakich doszło podczas wyborów prezydenckich w Austrii była tak wielka, że tamtejszy Trybunał Konstytucyjny podjął decyzję o unieważnieniu ich wyniku i konieczności powtórzenia II tury. Powstaje pytanie o to, jakie kroki podejmie teraz Bruksela? Czy nadal będzie udawać, że nic się nie stało? Czy eurokraci, mimo brutalnego gwałtu na demokracji do jakiego doszło w Austrii, nadal będą twierdzić, że to polska demokracja jest zagrożona?
Przypomnijmy, że podczas II tury wyborów prezydenckich w Austrii, w której spotkali się przedstawiciel prawicy Norbert Hofer z kandydatem lewicy Alexandrem van der Bellenem, do naruszeń wyborczych doszło w większości ze 117 okręgów wyborczych. Wynik został chamsko przekręcony na korzyść kandydata lewicy. Okazuje się, że nie podliczono aż 47 tys. „wadliwych” kart do głosowania korespondencyjnego. Tak się złożyło, że te „wadliwe” karty występowały głównie w regionie Karyntii, czyli bastionu prawicowego kandydata, który wybory miał przegrać różnicą zaledwie 31 tys. głosów.
Ostatecznie prawicowa Partia Wolnościowa Austrii (FPO) zdecydowała się podważyć wynik tych wyborów i złożyła do austriackiego Trybunału Konstytucyjnego pozew o ich unieważnienie. Ten, pod naporem skali ujawnionych przekrętów, orzekł, iż wyniki II tury są nieważne, a same wybory trzeba będzie powtórzyć.
Powstaje pytanie – kiedy „austriackim modelem demokracji” zainteresuje się Komisja Europejska? Kiedy w Austrii zjawią się przedstawiciele Komisji Weneckiej? Czy UE wyśle do Wiednia Fransa Timmermansa? No i czy nasz KOD ma już jakieś stanowisko? Wszak przewał wyborczy na taką skalę nie może przejść niezauważony.
źródło: niewygodne.info.pl